Nie nazywaj mnie Indianinem. Zwyczaje rdzennych ludności w drodze do dekolonizacji

Nie nazywaj mnie Indianinem. Zwyczaje rdzennych ludności w drodze do dekolonizacji

Ludy tubylcze całego świata, są naznaczone międzypokoleniową traumą europejskiego kolonializmu. Europejczycy często nazywali całą Azję Południową i Wschodnią “Indiami”. Krzysztof Kolumb dotarłszy do wybrzeży Ameryki Północnej, myślał, że przybył nad Ocean Indyjski. Ogłosił więc, że ludzie, których spotkał to “Indianie”, a Karaiby nazwał “Indiami Zachodnimi”. Choć jego błąd został zauważony, nazwa “Indianie” przylgnęła na dobre do ludów zamieszkujących nie tylko Amerykę Północną ale również Południową. Dziś młode pokolenia rdzennych ludów obydwu ameryk dążą do oczyszczenia swoich kultur z kolonialnych naleciałości, by odzyskać swoją godność, tożsamość i pozycję społeczną.

Indianin narodził się z wyobraźni białego człowieka

Określenie “Indianin” uważane jest za archaiczną łatkę, która nie jest w stanie oddać różnorodności ludów tubylczych zamieszkujących całą Amerykę Północną. Określenie sugeruje, że rdzenni Amerykanie tworzą jednolitą społeczność, podczas gdy obecnie istnieje niemal 600 odrębnych narodów, tworzonych przez ponad 5 milionów osób. Każde plemię posiada indywidualną historię, język, kulturę, ontologię oraz sposób organizowania się. Grupy zamieszkujące Wielkie Równiny jako ludy koczownicze, przemieszczające się za stadami bizonów, mieszkały w przenośnych namiotach. Te, które zajmowały się rolnictwem czy rybołówstwem, stawiały długie, drewniane domy o bardziej trwałej naturze. Preferowane jest więc zwracanie się do rdzennych obywateli według ich przynależności plemiennej, lub określeniami takimi jak rdzenni Amerykanie, autochtoni, pierwsze narody czy tubylcy. Podkreśla to ich ciągłość historyczną z zamieszkiwaną ziemią i zarazem odrębność od swoich sąsiadów. Po długich latach systemowej marginalizacji i tuszowania niewygodnej historii kolonizacji, młode pokolenie tubylców mówi dość. Pierwszym krokiem w dekolonizacji własnej kultury jest pozbycie się deprecjonującego języka.

Bądź dumny z tego, kim jesteś

Dekolonizacja kultury a co za tym idzie powrót do dawnych zwyczajów odbywa się na kilku płaszczyznach. Kluczowe w odzyskiwaniu własnej historii i kultury jest dążenie do suwerenności w opowiadaniu o niej. W kulturze masowej istnieje wiele reprezentacji zwyczajów rdzennej ludności obu Ameryk z perspektywy euro-amerykańskiej. Brakuje wciąż wystarczająco dużo alternatywnych historii z punktu widzenia przedstawicieli pierwszych narodów. Młodym pokoleniom zależy na wsparciu dla pisarzy, filmowców, reżyserów, naukowców, działaczy i twórców wywodzących się z rdzennych społeczności. Zarabianie na “indiańskiej kulturze” ma długa historię, jednak zyski nigdy nie trafiały do samych tubylców. W dobie Instagrama i TicToca można natrafić na wielu młodych influencerów, opowiadających o historii, kulturze i zwyczajach swojego narodu. Część z nich zarabia na rękodziele czy muzyce wspierając w ten sposób siebie i swoje rodziny. Młodzi ludzie mają dość ukrywania swojego pochodzenia, chcą je dumnie reprezentować i przekazywać kolejnym pokoleniom.

Jedzenie odkrywane na nowo

Suwerenność żywnościowa jest również próbą odzyskania kultury i dawnego związku ludności z ziemią. Zamknięcie rdzennych Amerykanów w “rezerwatach dla Indian” oraz wysłanie dzieci do katolickich szkół z internatem, skutecznie odcięło ich od kultywowania dawnego stylu życia. Mieszkańcy Wielkich Równin żywili się głównie mięsem bizonów, antylop, indyków ale też borówkami, rzepą, miodem i różnego rodzaju bulwami. Mieszkając w rezerwatach mieli do dyspozycji skromny przydział suchych prowiantów jak np. mąka, z których nigdy wcześniej nie gotowali. Wiele z potraw uważanych za tradycyjne wywodzi się z czasów kolonialnych, jak np. “fry bread”, który właśnie jest efektem kreatywnej obróbki mąki, tak by przetrwać i nakarmić całą rodzinę. Obecnie powstają restauracje prowadzone przez tubylczych szefów kuchni, serwujących potrawy z wykorzystaniem wyłącznie natywnych Ameryce roślin i zwierząt. W menu restauracji rewitalizujących tradycyjne potrawy nie znajdzie się smażonego chleba ale właśnie bizonie mięso w sosie z borówek, potrawki z fasoli i kukurydzy, indyka i dzikie zioła.

Zwyczaje, które powracają

Należy wspomnieć również o wzroście liczby szkół promujących i konserwujących plemienne języki. Choć część z nich całkowicie wymarła, wraz z ich ostatnimi użytkownikami, wiele innych jeszcze można uratować. Młode pokolenie z dumą uczy się specyficznej wymowy i zapisu języka swoich przodków, co jest zasługą determinacji samych natywnych społeczności. Coraz popularniejsze są również tatuaże twarzy wykonywane tradycyjną metodą wśród kobiet. W celu podkreślenia swojej tożsamości rdzenne Amerykanki ozdabiają swoje twarze w sposób, w jaki robiły to ich prababki. Malowanie twarzy farbą zawsze było formą komunikacji. Oznaczano tak zamiary danej osoby, nagradzano pewne zachowania bądź eksponowano cechę, z której osoba jest znana.

 

 

Dożynki — tradycja, która łączy pokolenia
Zwyczaje w Chinach – wprowadzenie do kultury narodu Środka
Zwyczaje afrykańskie — tradycje różnych plemion Etiopii.

Dodaj komentarz